Produkowanie własnej energii w epoce dynamicznych wzrostów cen prądu brzmi niezwykle atrakcyjnie. To dlatego coraz więcej osób i firm zdecydowało się zainwestować w panele fotowoltaiczne. To rozwiązanie korzystne zarówno dla środowiska, jak i dla portfela. Jednak wprowadzenie systemu net-billing rzuciło cień na oszczędności generowane przez instalacje fotowoltaiczne. Czy ten sposób rozliczania faktycznie stanowi zagrożenie dla przyszłości fotowoltaiki?
Odnawialne źródła energii (OZE) w Polsce stają się coraz bardziej efektywne. Według Raportu opublikowanego przez Instytut Energii Odnawialnej, na koniec 2022 roku moc zainstalowanych paneli fotowoltaicznych w Polsce wyniosła 12,4 GW. To rekordowy wzrost o 4,7 GW w porównaniu z rokiem 2021, co oznacza 61-procentowy wzrost rynku fotowoltaiki. W pierwszym kwartale 2023 roku moc przekroczyła już 13 GW, a udział energii z instalacji fotowoltaicznych w produkcji energii z OZE wzrósł z 3% w 2019 roku do 23,3% w roku 2022.
Chociaż instalacje fotowoltaiczne cieszą się rosnącą popularnością, to jednak wiąże się to z pewnymi wyzwaniami, takimi jak składowanie nadmiaru wyprodukowanej energii. Oddając tę energię do sieci energetycznej, właściciel musi się z nią rozliczyć. W 2022 roku wprowadzono nowy model rozliczeń, który wielu właścicielom paneli fotowoltaicznych wydaje się mniej opłacalny niż poprzedni.
Czym jest net-billing?
Net-billing to system rozliczeń, który umożliwia sprzedaż nadwyżek wyprodukowanej energii do sieci elektrycznej. W praktyce oznacza to, że gdy instalacja fotowoltaiczna generuje więcej energii, niż jest potrzebne w danym momencie, nadwyżka ta zostaje dostarczona do sieci. Czy jest to strata energii? Nie, ponieważ właściciel instalacji otrzymuje wynagrodzenie (w formie depozytu), które może wykorzystać później, gdy jego zapotrzebowanie na energię przewyższa ilość energii produkowanej przez panele.
Osoby i firmy, które zainstalowały panele fotowoltaiczne przed 31 marca 2022 roku, rozliczają się na zasadach net-metering. Rząd próbuje jednak zachęcić ich do przejścia na system net-billing, oferując program „Mój Prąd 5.0”. W ramach tego programu właściciele instalacji PV, którzy pozostają przy starym schemacie rozliczeń, mogą otrzymać wsparcie finansowe na zakup magazynów energii, systemów zarządzania, a także innych technologii, takich jak kolektory słoneczne czy coraz popularniejsze pompy ciepła, pod warunkiem przejścia na net-billing. Dodatkowe środki mogą także liczyć ci inwestorzy, którzy korzystali z wcześniejszych edycji programu i zdecydują się na net-billing.
Czy to jest opłacalne?
Raport Instytutu Energii Odnawialnej wskazuje, że net-billing w połączeniu z dotacjami z programu „Mój Prąd” zapewnia atrakcyjną stopę zwrotu, sięgającą 25%. Jest to porównywalne do zwrotów inwestycji rozliczanych w tradycyjnym systemie net-metering. To zachęcające informacje dla wszystkich zainteresowanych pozyskiwaniem energii ze źródeł odnawialnych. Niemniej jednak, mimo obiecujących prognoz, net-billing budzi kontrowersje. Dlaczego?
- Net-billing jest krytykowany głównie za niskie stawki, po jakich właściciele instalacji fotowoltaicznych sprzedają nadwyżki energii do sieci. Firmy energetyczne często oferują niższe ceny za energię niż standardowe ceny detaliczne energii elektrycznej, co może sprawić, że inwestycja w fotowoltaikę wyda się mniej opłacalna – wyjaśnia Sylwia Koza, Regional Marketing Director w Solplanet.
Potencjalnym scenariuszem jest sytuacja, w której systematyczne i znaczne nadprodukcje energii, na przykład w okresach intensywnego nasłonecznienia, skłonią sieć energetyczną do przyjęcia nadmiernych ilości energii, które nie są w danym momencie potrzebne. To może prowadzić do marnotrawienia energii, co stoi w sprzeczności z ideą OZE.
- W modelu rozliczeń net-billing cena kupna i sprzedaży energii elektrycznej pozostaje stała przez cały miesiąc. W przypadku prosumenta, sprzedaż opiera się na tzw. rynkowej cenie energii elektrycznej, obowiązującej przez cały miesiąc i ogłaszanej przez operatora krajowego systemu elektroenergetycznego, czyli Polskie Sieci Elektroenergetyczne – dodaje Sylwia Koza.
Najważniejszym wyzwaniem jest znalezienie równowagi, która zadowoli zarówno właścicieli instalacji fotowoltaicznych, jak i firmy energetyczne, jednocześnie wspierając dalszy rozwój OZE.
Magazyny energii jako alternatywa dla net-billingu?
Rozwiązaniem, które może ocalić rynek fotowoltaiki przed stagnacją, jest magazyn energii. To opcja pozwalająca na gromadzenie wyprodukowanej energii zamiast jej sprzedawania do sieci po niskich stawkach net-billingu. Wielu posiadaczy systemów OZE widzi w tym rozwiązaniu szansę na zwiększenie własnego zużycia energii.
- Magazyn energii pozwala właścicielom instalacji fotowoltaicznych na bardziej efektywne zarządzanie wytworzoną energią. Właściciel ma większą kontrolę nad jej wykorzystaniem i może korzystać z niej wtedy, gdy jest mu potrzebna, na przykład wieczorem lub w okresach słabszego nasłonecznienia – wyjaśnia Sylwia Koza z Solplanet.
Działanie magazynu energii jest proste. Gdy panele fotowoltaiczne wytwarzają więcej energii, niż jest potrzebne do zaspokojenia bieżących potrzeb, nadwyżka trafia do magazynu. Kiedy instalacja PV nie pokrywa aktualnego zapotrzebowania na energię, można ją pobierać z prywatnego magazynu. To umożliwia samodzielne zarządzanie energią, niezależnie od sieci elektroenergetycznej, i daje większą kontrolę nad domowym budżetem.
Net-billing może stanowić zagrożenie dla opłacalności inwestycji w fotowoltaikę. Wykorzystanie magazynu energii pozwala na przechowywanie energii wytworzonej przez panele fotowoltaiczne i korzystanie z niej w dowolnym momencie. Dzięki temu właściciele instalacji PV mogą stać się bardziej niezależni energetycznie.