Wydaje się, że obecny czas absolutnie nie sprzyja kupowaniu nieruchomości za granicą. Wiadomo jednak, że sytuacja wcześniej czy później ulegnie zmianie i można mieć podstawową wiedzę, czy opłaca się kupować mieszkania i domy nie tylko na rodzimym rynku. Z publikowanych danych wynika, że około 2% Polaków posiada nieruchomości za granicą. Większość z nich traktuje je jako dobrą inwestycję. Apartament za granicą jest nie tylko kwestią prestiżu, miejscem na wypoczynek, ale bardzo często staje się dobrym interesem. Właściciele, kiedy nie korzystają ze swojej nieruchomości, podnajmują ją innym zainteresowanym i w ten sposób zainwestowane pieniądze bardzo szybko się im zwracają.
Czy to się opłaca?
Polacy kupują nieruchomości za granicą zasadniczo w dwóch celach. Po pierwsze, pracują i najbliższą przyszłość zawodową wiążą z określonym krajem. W perspektywie wolą kupić nieruchomość niż ją wynajmować. Wiele osób inwestuje też pieniądze w nieruchomości znajdujące się w atrakcyjnym turystycznie miejscu. Wiedzą, że tradycyjne pensjonaty i hotele są wypierane przez nowy trend na rynku – house sharing, czyli wynajem krótkoterminowy. Przynosi on zdecydowanie wyższe zyski niż wynajem długoterminowy, a dodatkowo właściciel nadal swobodnie dysponuje nieruchomością. Oczywiście ceny nieruchomości w stolicach, dużych miastach i atrakcyjnych turystycznie miejscach są dość wysokie. Są jednak kraje atrakcyjnie cenowo dla Polaków. W naszych możliwościach cenowych mieszczą się na przykład nieruchomości w Bułgarii, Grecji, Portugalii, Hiszpanii. Koszt zakupu np. 80-metrowego apartamentu w Walencji jest zbliżony do kosztu zakupu takiego samego mieszkania w Krakowie lub Warszawie. Warto też wiedzieć, że koszt zakupu nieruchomości w kurorcie na polskim wybrzeżu jest czasami wyższy niż za granicą. Oczywiście pandemia dodatkowo przewartościowała ceny nieruchomości i obecnie trzeba poczekać na stabilizację cen.
Dodatkowe koszty
Kupując nieruchomość za granicą, trzeba się liczyć z dodatkowymi kosztami. Najlepiej na taki wydatek decydować się, kiedy ma się 100% pokrycie. Nie ma co liczyć na to, że polskie banki będą taką inwestycję kredytowały. Specjaliści uważają, że nadal jest to operacja dość ryzykowana. Co prawda jest możliwość uzyskania kredytu od banku znajdującego się na terenie kraju, gdzie kupujemy nieruchomość, ale jest to dość kłopotliwe. Istnieją firmy, które ułatwiają nam zakup nieruchomości i załatwienie spraw formalnych w bankach, niemniej należy myśleć o dodatkowych kosztach. W każdym z krajów ta sytuacja przedstawia się inaczej. Koszty transakcyjne i podatki podrażają koszt inwestycji o kilkanaście procent. Kupując nieruchomość za granicą trzeba też pamiętać o ich utrzymaniu. Jeśli inwestor kupił dom w Hiszpanii, powinien pamiętać, że raz w roku będzie zobowiązany do zapłaty tzw. podatku katastralnego. Waha się on od 0,5 do 0,8% wartości nieruchomości. Do tego dochodzą inne opłaty. To wszystko należy skalkulować, jeśli myśli się o zakupie za granicą.
Jakie formalności?
Formalności, w związku z zakupem, zależą od kraju, gdzie taką nabywamy. Na przykład w Portugalii cudzoziemcy nie są dyskryminowani, jeśli chodzi o zakup nieruchomości. Podlegają tym samym obowiązkom, co obywatele tego kraju. Podobnie jest w Hiszpanii. Aby tam nabyć np. mieszkanie, należy posiadać paszport lub dowód osobisty, konto w hiszpańskim banku i numer hiszpańskiej identyfikacji podatkowej. Warto natomiast wiedzieć, że dodatkowe koszty wynoszą około 15% wartości inwestycji. Bardziej skomplikowanie przedstawia się sprawa nabycia nieruchomości w Niemczech. Co prawda nie ma problemu z kupnem mieszkania czy ziemi, jeśli dany kraj ma podpisane z Niemcami porozumienie w tej sprawie, ale procedury nabycia są dość skomplikowane i mogą potrwać nawet kilka miesięcy. Same koszty wszystkich formalności są dość wysokie i obejmują: opłatę za notariusza, podatek od nabycia nieruchomości, honorarium rzeczoznawcy, doradcy prawnego, doradcy podatkowego, prowizję maklerską oraz podatek od nabycia nieruchomości. Nawet więc kupując stosunkowo tanie lokum w małych miejscowościach granicy wschodniej Niemiec, musimy liczyć się ze sporymi wydatkami.
Bogumiła Pierzchanowska
Fot. Jocelyn Erskine-Kellie, pexels.com